Wreszcie po kilku miesiącach rozważań, przemyśleń i przeżyć wszystko
ułożyło się w jedną całość.
Wszystko zaczęło się od Karmelu i skończyło się na podsumowaniu w
Karmelu, który był od kilku lat tak blisko, że nie potrafiłem go odkryć.
W życiu nie widzi się często rzeczy, które są na wyciągnięcie ręki. Są
tak blisko, że ich nie widzimy, jak nos na naszej twarzy.
W całym natłoku codzienności, narzuconych nieprawdziwych światopoglądów,
szukałem życiowego celu. Czy chcę być szanowanym biznesmenem? Czy może
politykiem lub poetą? A może moim celem jest, żeby moja firma była największa wśród
tego typu firm w Europie i na świecie?
Na dalszy plan odeszło coś, co w głębi duszy jest dla mnie
najważniejsze – życie w zgodzie z Bogiem i dążenie do bycia dobrym, czyli
świętym.
Brzmi poważnie, ale czy nie każdy chciałby znaleźć się w raju?
Tak, ja też.
Życie w zgodzie z Bogiem i ze sobą każe mi kochać ludzi, wybaczać,
podziwiać i nauczać, ale nie pouczać.
Mam talent w zjednywaniu sobie ludzi i chcę to wykorzystać, tak aby być
szczęśliwy i przelewać to szczęście na innych.
Korzystać ze swoich talentów do pomagania innym, potrzebującym i dążyć
do bycia wielkim.
Do mojej życiowej układanki dołożyłem dziś ostatni, bardzo istotny
element.
Jest nim podniesienie do rangi nałogu i grzechu takich cech jak:
zamartwianie się problemami, narzekanie, wspominanie, bezcelowe krytykowanie i
pycha.
Jesteśmy istotami ludzkimi, ale z namiastką boskości. Dlatego
ustanowienie górnych granic jest niekonieczne, a wręcz zgubne.
Dawno przed tym, jak zafascynował mnie pieniądz, zafascynowała mnie
wiara, a także filozofia oraz poezja życia.
Jak mówił wujek G.K. Chesterton, „życie to poezja, a nie proza,
historia to fikcja, a jedynym, co jest prawdziwe i autentyczne w swym przekazie,
to teraźniejszość”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz