„Wolność polega na kontrolowaniu i władaniu instynktami, nie zaś na ich zaspokajaniu. Natura we mnie, jeśli jej nie otamuję, powiększy moją zależność i moją niewolę. Zaspokajając na przykład instynkt posiadania, rozgałęziam się w sieci uwarunkowań i wchodzę w system uzależnień. Natomiast zmniejszając swoje potrzeby, wymykam się z mechanizmu i dużo trudniej mniej złowić. To znaczy, że posiadam więcej, mając mniej, gdyż zachowuję swoją autentyczną osobową własność” – Kazimierz Brandys, Nierzeczywistość.
Po wczorajszej rozmowie z pewnym bardzo majętnym człowiekiem starałem się znaleźć słowa, które w kilku zdaniach ukazywałyby sedno wolności i szczęścia, w tym celu nieco przypadkiem odnalazłem słowa cytowane wyżej.
Człowiek ten – koło sześćdziesiątki – żalił się nam, że przez ostatnie 30 lat jego życie poświęcone było tylko zarabianiu pieniędzy i powiększaniu firmy. Jak mówił, rozwój jego firmy był celem samym w sobie. Kiedyś miał 6 pracowników, teraz ma 106, i tak jak pracownik może czuć się zniewolony przez pracodawcę, tak i on czuje się zniewolony przez pracowników. Ponosi odpowiedzialność za firmę, za decyzje swoich podwładnych, za kredyty, ale dopiero teraz zauważył, że im człowiek starszy, tym lepiej widzi, że prawdziwie wolny nie jest teraz, mając miliony, ale wtedy, kiedy nie miał nic, był studentem, wziął plecak i pierwszym pociągiem pojechał tam, gdzie tylko chciał.
Każdy, kto w zupełności odda się zaspokajaniu swoich potrzeb, jako drodze ku wolności, doświadczy zawodu, gdyż praktycznie wszystko, co jest dla nas dobre, może prowadzić do złego, jeśli stanie się naszym uzależnieniem. Dużo pieniędzy, doskonały posiłek, świetne wino, wielki telewizor, dostęp do internetu. To wszystko wydaje się niezbędne i może uświetniać nasze życie, ale jeśli oddamy się temu bezgranicznie, zostaniemy kolejno: smutnymi milionerami, otyłymi, alkoholikami, telemaniakami czy uzależnionymi od internetu, zniewolonymi ludźmi oddalającymi się od świata realnego, a zamykającymi się w wirtualnym.
Musimy jednak pamiętać, że wiele rzeczy, o które zabiegamy, jest naprawdę niezbędne. Jak pisał o. Jacek Salij w Dekalogu, nie jesteśmy w stanie przeżyć nawet jednego dnia bez różnorakich dóbr materialnych, bo z ich pomocą zaspokajamy nasze potrzeby biologiczne. Ale pułapką stają się one wtedy, kiedy są celem samym w sobie, bo są one tylko drogą do naszego „być”.
Żadna rzecz ani żaden grzech nie jest warty tego, żeby być przez niego zniewolonym.
Jesteśmy stworzeni do rozwoju, wręcz grzechem jest nieróbstwo, lenistwo i otępienie. Jeśli jednak pomnażanie dóbr materialnych ma służyć nie tylko nam i naszej rodzinie, ale również społeczeństwu, praca nasza nabiera zupełnie innego, fascynującego wymiaru. Robimy to nie tylko dla siebie, ale również dla innych. Jak my na co dzień korzystamy z pracy innych, tak i nasza praca powinna być moralna i być swoistą cząstką siebie, którą oddajemy światu.
Nie sztuka jest być filantropem. Oddawanie tego, czego nie możemy i tak skonsumować, jest tylko naturalnym aktem dobrej woli. Ale czymś, co leży ponad wszystkim, jest taka sytuacja, gdy – by wspomóc innych – oddajemy siebie.
Oddajemy siebie i oddajemy, co mamy, a wtedy nasze serce wypełnia się pokojem, spełnieniem i przede wszystkim wolnością!
CIekawe to wszystko. Rzeczywiscie jest tak ze wszystko praktycznie moze nas zniewolic. Nawet relacja z jakas osoba, dziewczyna itp. Szkoda tylko ze simopetsim pisze duzo o teorii a malo o praktyce. W praktyce to jest przeciez walka o ogien, kazdy robi wszystko zeby zaspokoic swoje potrzeby. wiec lepiej chyba stapac po ziemi niz bujac w oblokach
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że Pan Simopetsim jest tak bogatym człowiekiem, że stać go na takie myślenie.
OdpowiedzUsuńCzy znacie uczucia jak absolutna bieda? : głód, chłód, odrzucenie, wielki wstyd, wizja własnej śmierci z powodu choroby, zniewolenie przez uzależnienie, poharatane sumienie?
Ja bym powiedział jedno: człowiek nigdy nie jest zadowolony. czy bogaty, czy biedny - zawsze nieszczęśliwy. ja wybieram wersję z bogactwem. Bo wiem co znaczy chłód i głód.