poniedziałek, 10 czerwca 2013

Śmierć pięknych

Budzisz się rano, pada deszcz. Stukające krople wody przyciągane przez wielką Ziemię walą w dach. Szaro, buro, ponuro i sfrustrowani ludzie na ulicach. Przeszedłem się wokoło i wszędzie zauważyłem frustrację ludzi zdenerwowanych dniem. Nagle trzask! Wielki trzask! To silny jasny piorun na niebie rozbijający marazm sfrustrowanych deszczem.

Spojrzałem w górę i pomyślałem o śmierci, bo przecież pomimo że pioruny są piękne, mogą zabić Cię w każdej chwili.

Nieprzypadkowo porównałem piorun do śmierci, bo obie te rzeczy mają w sobie wielką tajemnicę, przychodzą niespodziewanie, a za chwilę już ich nie ma, dopóki znów nie uderzą. Ale czy powinniśmy bać się śmierci? Przecież mówiono dawniej: „Jeśli ja jestem, to śmierci nie ma, a jak jest śmierć, to nie ma mnie”.

Przeczytałem ostatnio cytat Steve’a Jobsa, multimilionera z Apple, który powiedział kiedyś, że tym, co dawało mu niesamowitą siłę do działania, do ciężkiej pracy, do przekraczania własnej strefy komfortu i wspinania się na wyżyny, była właśnie śmierć! I mówił to znacznie wcześniej, zanim zdiagnozowano u niego nowotwór. Chodzi o to, że wszystkie najgorsze rzeczy, jakie możemy wywołać przez swoje działanie, są niczym w obliczu śmierci. Strach niepowodzenia, wyśmiania, skompromitowania, porażki – to wszystko nic nie znaczy w odniesieniu do śmierci, która czyha, będąc naszym cieniem, i może uderzyć w każdej chwili.

Nawiązując do ostatniego wpisu Czas to iluzja, nie znaczy to, że nie mamy czasu, bo śmierć może przyjść w każdej chwili. Wręcz odwrotnie, mamy mnóstwo czasu, gdyż możemy działać, spełniać siebie i swoje marzenia, bo w strefie geniuszu prawdziwa śmierć nie przyjdzie nigdy. W pewnym momencie przyjdzie ta godzina, moment, w którym Pan Bóg zaprosi nas do siebie, i przejdziemy do lepszego świata, za którym powinniśmy tęsknić, ale nie powinniśmy się go bać.


Obiecuję sobie, że nie będę bał się wykorzystywać moich talentów, będę wytrwale dążył do rzeczy wielkich, bo to jest ten moment, ten czas, żeby dobrocią przekazaną innym rozpalić serca tych, którzy zostaną na ziemi, podczas kiedy nas już nie będzie.

5 komentarzy:

  1. Dziekuje za ten wspanialy wpis. Az milo!:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Strefa komfortu...? Co to takiego? jak to możesz zdefiniować?

    OdpowiedzUsuń
  3. Strefa komfortu to jest strefa naszej doskonałośći. Coś w czym jesteśmy bardzo dobrzy, coś co inni w nas szanują. Dla Adama Małysza strefą komfortu były skoki narciarskie. Po ukończeniu kariery przełamał swoją strefę komfortu zajmując się wyścigami rajdowymi, a mógł przecież zostać komentatorem... skoków narciarskich. W każdym z nas jest wielki potencjał wychodzący poza to co robimy w codziennym życiu. Są to pokłady tak głębokie, że często wręcz niewyobrażalne.

    OdpowiedzUsuń
  4. Śledze na bieżąco to o czym piszesz. Z jednej strony chcesz zachęcić czytelników do pozytywnego myślenia, a z drugiej nie omijasz trudnych tematów odnośnie śmierci czy bólu. Bardzo lubię to i cieszę się, że tu sie znalazłam. Pozdrawiam wszystkich. ;-*

    OdpowiedzUsuń
  5. A czy strefa komfortu to nie raczej swoiste szukanie usprawiedliwień, ułatwień, dróg na skróty?

    Czy to nie stan w którym jest wygodnie? 8 godzin pracy, 15 minut metrem, serial, piwo przed snem, kot na kanapie i laaaaaaaaaaaaawina lamentu, jaki to świat jest niesprawiedliwy... Inni jak pączki w maśle żyjo, a drugie ledwo co majo do jedzenia?

    OdpowiedzUsuń