Znowu lecę nad pięknymi białymi jak śnieg chmurami, które wyglądają jak miękkie kłęby puszystej waty. Patrząc oczami dziecka, widzę siebie skaczącego z chmurki na chmurkę jak po mieniącej się w słońcu trampolinie. Podmuchy wiatru schładzają moją uśmiechniętą twarz, a oczy rozpromienione wypatrują ciemnej głębi kosmosu, rozprzestrzenionego nad moją głowę. Jakże piękny jest ten świat, te kształty, promienie słońca i krople wilgoci na policzkach. Nagle zamykam oczy z pasją nurkuje w gęstej chmurze i czuje gorzką pianę w moich ustach. Otwieram oczy, siedzę w samolocie z zimnym Heinekenem w ręku ! Ależ niespodzianka :-)..
Gorycz piwa sprowadza mnie na ziemię. Teraz biegnę w szczerym polu palcami
dotykając szorstkich liści dorodnego chmielu. Patrzę w górę znów widzę chmury, ale dotykam ziemi... Mojej Ziemi.
Czy oby na pewno autor mial w reku heinekena? A nie cos innego zielonego :)
OdpowiedzUsuń