Dzisiaj pierwszy raz od kilku tygodni przeczytałem całą gazetę.
Nie dowiedziałem się zbyt dużo.
Nie wiem czemu, ale mam dużo większą sympatię do starych gazet. Jak tylko gdzieś widzę wypłowiałe gazety, to od razu biorę się za czytanie, ostatnio trafiły mi się niezłe okazy z wiosny 2008 r. Czyli, można powiedzieć, gospodarczo z końca epoki hossy. Przynajmniej w starej gazecie widać, kto mówi prawdę. Na przykład dowiedziałem się, że 2012 r. jest nadal aktualną datą przystąpienia Polski do strefy euro. Dziś natomiast, w 2013 r., wyczytałem, że na tę chwilę realną datą wydaje się 2018 r.
Zgadzam się, pięć lat to wystarczająco odległa data, żeby wszystkie dzisiejsze gazety powinny już nieistnieć. Mam rozumieć, że w 2018 r. całkiem realną datą będzie 2023 r…
Wracając do samej gazety, w kółko te same tematy: rozłam w PiS, rozłam w PO, kolejny rozłam brzozy w Smoleńsku, zepsucie w Kościele, pogróżki w Korei, korupcja na świecie – i to tyle.
Jeszcze jedno, dowiedziałem się, że „Zośka” z Kamieni na szaniec tak naprawdę był gejem, i dowodem na to wcale nie jest jego pseudonim.
No to może jednak napiszę kilka zdań o związkach partnerskich. Uważam, że sprawa związków partnerskich powinna być rozwiązana tak, jak to bywa w demokracji – uczciwie – głosem większości.
Ale dla mnie, jako osoby niezainteresowanej, wygląda to jak próba zamieszania w naszym polskim kociołku. Dobry temat do afery i zdobycia rozgłosu, żeby znów dzielić Polskę na dwie części, albo nawet kilka części.
Człowiek jest naprawdę wyjątkowym stworzeniem i nie można go spłaszczać tylko do sfery seksualności. Dlatego będę bronił „Zośki”, gdyż w tamtym świecie braterstwo i przyjaźń było wielką cnotą, i o tym jest ta książka. Jeśli bliskość dwóch mężczyzn nawet na stopie przyjacielskiej musi kończyć się aktem seksualnym, to może pójdźmy dalej – do Czterech Pancernych, i udowodnijmy, że Szarika z Jankiem łączyło coś więcej…