czwartek, 25 kwietnia 2013

Dlaczego ludzie kradną?

Nie wierzę, że ludzie, którzy kradną i kłamią, myślą o tym, że robią źle. Gdyby
zdawali sobie z tego sprawę, świat wyglądałby inaczej, nie byłoby tyle zła na
nim.

Człowiek grzeszący zawsze dąży do racjonalizacji swoich złych uczynków.
Racjonalizacja jest swoistym tłumaczeniem się ze swoich grzechów, mówiąc
przykładowo, że „Przecież wszyscy to teraz robią, wszyscy oszukują, więc ja
też, przecież najważniejsze jest to, żeby sobie radzić w życiu”.

W ten sposób jeśli kradniemy coś, co może się przydać naszej rodzinie,
wmawiamy sobie, że w tym złym zachowaniu jest więcej dobra, gdyż czynimy
dobro naszej rodzinie, niż zła, bo cierpią na tym inni ludzie, których nie
znamy, nie lubimy. Podobna racjonalizacja występuje u ludzi biednych, którzy
racjonalizują okradanie bogatych: „Przecież tym ludziom to i tak nie zaszkodzi,
bo mają tyle kasy” albo „To bogata firma, nawet się nie zorientują, że im
brakuje”.

Problem w tym, że tak jak zawsze znajdą się bogatsi od nas, tak i znajdą się
biedniejsi od nas, a dla nich to my będziemy tymi bogaczami, którym i tak za
dobrze się powodzi.

Konserwatywne bronienie fundamentów religii oraz etyki powoduje, że nie
zapętlamy się w jarzmo grzechu, myląc biel z czernią. Tylko twarde postawienie
sprawy, że oszustwo i kradzież są złe, nawet jeśli dążą do dobrego, pozwoli nam
uniknąć okłamywania samych siebie.

Drugim aspektem czynienia zła jest negacja swoich występków. Dla
przykładu: jeśli w jakiejś sytuacji ponosimy tylko częściową winę, mamy
tendencję do wybielania siebie i negowania faktu, że my również jesteśmy
współodpowiedzialni. Wygląda na to, że to właśnie negacja nie pozwala nam
unikać grzechu, gdyż koncentrujemy się za bardzo na zmienianiu i pouczaniu
wszystkich wkoło, a nie koncentrujemy się na czyszczeniu siebie. Zwalając
winę na innych, zawsze będziemy skazani na rozgoryczenie i niesprawiedliwość

świata. Negacja grzechu jest niebezpieczna, gdyż nie możemy przestać
grzeszyć, dopóki nie uświadomimy sobie, że grzeszymy. Jest tak przecież, że
osoby święte, które żyją w łasce uświęcającej, są bardzo świadome grzechu.
Nie negują tego, że każdy ma skłonności do grzeszenia i że pokusy są rzeczą
naturalną – w końcu nawet Jezus był kuszony. Nie możemy obwiniać siebie za
skłonność do grzechu i pokusy, bo ludzie z natury są skazani na ciągłą walkę ze
złem, które istnieje również w nas.

Czasem również zawiść może prowadzić do negacji. Zawiść to dyskomfort,
który odczuwamy, kiedy innym wiedzie się lepiej. Jest to bardzo destruktywne
uczucie, o którym niewiele się mówi, a które teraz jak nigdy jest bardzo
powszechne ze względu na coraz bardziej poszerzające się podziały społeczne.
Bycie zawistnym jest jak skażenie się trucizną. Dopóki mamy ją w sercu,
będziemy sfrustrowani i niezadowoleni z życia, ale jest ona destrukcyjna
głównie dla nas, nie dla tych, w stosunku do których jesteśmy zawistni.
Zawiść jest chorobą, gdyż psuje relacje międzyludzkie i jest przeciwieństwem
naturalnego stanu rzeczy, czyli zadowolenia i radości z tego, że komuś się
wiedzie.

Czytałem ostatnio artykuł napisany przez Dale’a Carnegie, który powoływał
się na badania przeprowadzone w USA, które wskazują na to, że nawet najgorsi
przestępcy, seryjni mordercy i gwałciciele nie myślą, że robią źle, tylko że robią
dobrze.

Dobrym przykładem z najświeższej historii byłby Anders Breivik, człowiek,
który zabił 77 osób w 2011 roku na wyspie Utoya oraz w Oslo. Według jego
wierzeń zrobił to, aby walczyć ze złem. Wierzy w to, że właśnie on jest tym
jedynym sprawiedliwym, który zdecydował się wypowiedzieć wojnę islamowi i
feminizmowi, broniąc Norwegii przed potopem imigrantów.

Na takich przykładach widzimy, jak niebezpieczny jest rozchwiany system
wartości, i musimy dobrze zastanowić się nad sobą. Czy nie nazbyt często
racjonalizujemy i tłumaczymy się, zamiast po prostu lepiej żyć? Czy
nie zachowujemy się jak Breivik, twierdząc, że nasza racja jest jedyną,
niepodważalną, a reszta świata jest w błędzie?

Wszyscy grzeszymy i tylko świadomość naszej skłonności do grzechu uchroni
nas przed tym właśnie grzechem.