sobota, 6 kwietnia 2013

Pracować, by kupować; kupować, by żyć; żyć by umrzeć!


Czy takie życie ma sens? Od wiosny 2012 r. miałem kilkumiesięczny okres, w którym oderwałem się od mass mediów. Przestałem całkowicie oglądać telewizję i mecze, wyrzuciłem się z Facebooka. Zacząłem czytać bardzo dużo książek i pracowałem nad sobą, nad spokojem ducha, na wewnętrznym spełnieniem i na relacji z Bogiem. Zrobiłem to nie po to, żeby totalnie oderwać się od współczesności, ale po to, żeby odzyskać balans, który gdzieś mi umknął w zgiełku tego świata.


Żyjemy w erze ciągłego bombardowania informacjami. Musimy wiedzieć wszystko o wszystkim, a w wiadomościach coraz częściej pojawia się ból i cierpienie, a coraz rzadziej – szczęście i wspomniane wcześniej braterstwo. Szczęście się nie sprzedaje, za to tragedia i afera jak najbardziej. Ale przecież wszyscy dążymy do szczęścia, więc w czym problem?
Problem w tym, że tak naprawdę ludzie nie dążą do szczęścia, tylko do unieszczęśliwiania się. Po co oglądać wszystkie tragedie dziejące się na świecie w TVN24? Może po to, żeby czuć się lepiej przez to, że komuś dzieje się większa krzywda. Czemu media na około trąbią tylko o seksie, rozrywce i produktach? Bo są to rzeczy, które można sprzedać i zarobić na nich duże pieniądze. Gdyby pisali o przyjaźni, bezinteresownej miłości i poezji, cóż stałoby się z naszą gospodarką? 

Nie wiem jak wy, ale ja w tym całym chaosie nie słyszę siebie. Słyszę za to głos specjalistów, głos celebrytów, głos polityków, głos mediów, które narzucają mi sposób życia.
W całym naszym ciężkim dniu mamy czas tylko na pracę i przeglądanie portali, seriali lub gazet, które mówią nam, w jaki sposób żyć. Mówią nam, co trzeba kupić, żeby wejść na wyższy poziom. Poziom, który sam w sobie powinien nas zaspokoić. Ale będąc na wyższym poziomie, dostrzegamy, że otwierają się kolejne drzwi, z kolejnym morzem potrzeb, które musimy zrealizować – a najpierw na nie zarobić. Pracujemy wtedy więcej, również wieczorami i weekendami, i stajemy się coraz bardziej samotni. Oddalamy się od swoich bliskich, rodziny, oddalamy się od swoich partnerów, żeby w pewnym momencie stwierdzić, że przecież życie nie ma sensu!


Oczywiście, że życie w takim wymiarze nie ma sensu. Daliśmy sobie wmówić, że człowiek jest małpą i że może pracować jak małpa przez całe długie życie, dostając coraz to nowe gadżety do zabawy. Zatracamy się, wierząc, że życie celebrytów jest najwyższym możliwym stadium rozwoju człowieka. A następnie czytamy o samobójstwach, rozwodach i gwałtach tychże celebrytów.
Czemu robimy z nich swoich bożków, skoro tak w głębi serca są oni najbardziej zagubionymi ludźmi na ziemi, których zamiast uwielbieniem powinno się darzyć współczuciem.
Hollywood funduje nam show pt. „Piękni i bogaci są szczęśliwi”. Ale jednocześnie gazety i portale plotkarskie pokazują nam, że oddanie się żądzy władzy i pieniądza prowadzi do destrukcji i zepsucia. Jak dla mnie wygląda to bardziej na „Piękni i bogaci są nieszczęśliwi”…