Wierzę w ludzkość dopóty, dopóki pamiętam, że nie zawsze wygrywają
najlepsi. Naprawdę najlepsi, tzn. najlepsi, odrzucając tych, którzy oszukują.
Politycy, którzy nami rządzą, nie są zapewne najlepszymi specjalistami w
naszym kraju. Najbogatsi biznesmeni nie muszą być najbardziej uczciwymi
przedsiębiorcami. Najbardziej popularni biskupi nie są najbardziej pokornymi
pasterzami. Najlepsi sportowcy niekoniecznie zdobywają medale jedynie dzięki
swoim talentom i ciężkiej pracy.
Wszystko to pokazuje, że w naszym ziemskim życiu nie trzeba być najlepszym,
żeby osiągnąć sukces. Ale czy warto zmarnować całe swoje życie na taki
sukces? Ostatnio zauważyłem, że w biznesie każdy może znaleźć swoją niszę,
aby wyróżniać się wśród innych. W dzisiejszych czasach taką niszą jest po
prostu bycie lojalnym i uczciwym. Jeśli skupimy się tylko na tym, to ciężko
pracując, możemy stworzyć dzieło, które z pewnością zostanie dostrzeżone.
Co można pomyśleć o ludziach, wierząc, że ten specyficzny osobnik, który
rządzi krajami, organizacjami i firmami, jest najlepszym ze wszystkich
możliwych? Z jakiegoś powodu tam jest…?
Życie pokazuje, że może być to dobry człowiek, ale nie musi. Musi za to być
konsekwentny, wytrwały w realizowaniu planu, sprytny, błyskotliwy i często po
prostu… musi iść po trupach do celu.
Nasz ziemski świat nie jest sprawiedliwy, tym trudniej jest nam racjonalizować
sprawiedliwość. Po co być sprawiedliwym odmieńcem, skoro i tak inni rzucą
nam kłody pod nogi?
Zło często wygrywa, dobro – czasem. Jeśli wierzymy w sąd ostateczny, to zło
tego świata zostanie rozliczone po śmierci. Jeśli nie wierzymy, to naprawdę
byłby to smutny i depresyjny świat, którym rządzą tylko silniejsi.
Temat zaczerpnięty z: „The Illustrated London News” 2.11.1907 by G.K.C.